wtorek, 21 stycznia 2014

Opowiadanie o Wandzie: Pawiak. 




   Przez małe okienko dotarło trochę światła do celi. Wanda przybliżyła się. Tak dawno nie widziała tak promiennego słońca i jego blasków. To nie dla niej życie. Psychika zaczęła szwankować. 
Nienawidziła kłaść się. Próbowała nie zasypiać , bo wtedy śniły jej się koszmary i codzienne przesłuchania. ''Przecież ja nie wiedziałam co robię! To Karol mnie oszukał'' - myślała i dręczyło ją to , że weszła w współpracę z Ryżkowskim. Gdym to mogła odwrócić. 
Ile ja bym dała! 
Tak brakowało jej Bronka. Chciałaby go przytulić , tylko przez chwilę. To tak mało przecież. Zobaczyć. Nawet nie wiedziała czy żyje. Co kilka tygodni miał akcje i egzekucje. 
Nie wiadomo co się przydarzy... 
    Łachy jakie miała na sobie nie pachniały przyjemnie. Wszystkie byłyśmy spocone.. A było nas 8. Z Niną najlepiej się dogadywałam. Ale jednej jej rzeczy zazdrościłam : Szczęścia. Nigdy jej nie brano na przesłuchanie , a jeśli nawet brano.. Nie bili. 
Do wszelkich , okropnych prac brano mnie.. Do szklarni, do pralni... Ludzie , którzy tam nie byli. Nie mogą sobie wyobrazić nawet jaki to stres. Nawet jeśli przynoszą jedzenie jeśli można to tak nazwać. 
   Bardzo dziwiło mnie zachowanie Schneider'a. Mieli wywieźć mnie do obozu (Chwała Bogu , że tego nie zrobili). Schneider kazał , żebym została na pawiaku. Jak były ćwiczenia, a nie ukrywam.. Były karygodne. Przerażało mnie to wszystko. Kolana mi spuchły i wciąż krwawiły. Schneider coś knuje.. Już się boję. Jednego jestem pewna: Nic dobrego. Graba , strażniczka na pawiaku uwzięła się na mnie. Chociaż nic nie zrobiłam.. Przynajmniej nie wiem. Chce się mnie pozbyć na każdym kroku. 
      Godzina 17.00. Miałam już nadzieję , że dziś dadzą Nam spokój. Od wszelkich robót. Przyszła Graba. Kazała mi wyjść , Ninie i Loli. Trzeba było szorować 3 godziny podłogę. Za każdym razem jak przechodziła kopała mnie. 
''Cyjanek , to moje jedyne wyjście by się stąd wydostać'' Opowiedziałam o tym Ninie. Jej się tylko zwierzam. Powiedziała , że go nie znajdę i jak bym się jakąkolwiek metodą odebrała sobie życie.. Dam satysfakcję Grabie. A na pewno tego nie chce! Zostaje mi tylko wiara , że jakoś się z tego pieprzonego miejsca wydostanę... 
        Zaprowadzili mnie do izolatki. Nie wiedziałam dlaczego.Po chwili przyszedł Schneider. Nie wróżyło to nic dobrego. Zaczęłam się modlić w duchu. ''Ojcze Nasz...'' 
-Witaj ślicznotko. - odezwał się z szyderczym uśmiechem.
-Aaaaa!!!- zaczęłam krzyczeć na cały głos.
-Zamknij się zdziro!-powalił mnie na podłogę i zaczął rozbierać.
Przyszła Graba. 
-Co to za krzyki?!- patrzyła się w nich osłupiona. 
-Wynocha!-krzyknął Schneider. 
-Pomóż proszę! Jak kobieta , kobiecie!-błagała ze łzami Wanda.
Graba zamknęła drzwi, jakby zazdrosna.. 
Minęło ponad pół godziny. Rzuciła Graba ją do celi. Kopnęła na dodatek, Wanda była cała posiniaczona i miała intensywne zadrapania.
Podeszła koleżanka z naprzeciw.
-Co oni Ci zrobili?!! -spytała przerażona. 
Wanda nic nie odpowiedziała. ''Muszę się stąd wydostać''-myślała w kółko. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz